Charivari to rodzaj obrzędowego, prześmiewczego zwyczaju, popularnego w Europie od czasów Średniowiecza, któremu towarzyszyła kakofoniczna muzyka. Był to ludowy zwyczaj publicznego potępienia i wyszydzenia złoczyńców. Wspólnoty o mniejszej liczebności i oddalone od ustanowionego przez władców odgórnie sądownictwa, używały tego zwyczaju, aby wyrazić swoją dezaprobatę dla różnych rodzajów naruszania moralnych norm społecznych i obyczajowych, zwłaszcza cudzołóstwa, bicia współmałżonków (zarówno żon jak i mężów) czy zbyt szybkiego ponownego małżeństwa przez wdowy i wdowców, co łamało nakaz odbycia odpowiednio długiej żałoby. Rytuał był również wykorzystywany jako sankcja wobec tych, którzy popełnili określone przestępstwa gospodarcze, takie jak blokowanie dróg czy czerpanie zysków w okresach słabych zbiorów. Znajdujemy go też w przypadku nieuczciwych praktyk konkurencyjnych w obrębie tych samych rzemiosł, czyli łamania solidarności cechowej.
Charivari miało też inne – weselne zastosowanie, polegające na niepokojeniu nowożeńców w noc poślubną głośnym, hałaśliwym zachowaniem czy symulowaniem prób wtargnięcia do domu. Choć zwyczaj w tym kontekście nabierał wydźwięku zabawy, to historycy uważają, że wywodził się z praktykowania publicznej dezaprobaty dla małżeństw społecznie nieakceptowalnych, gdy większość społeczności uważała, że małżonkowie nie pasują z jakiegoś powodu do siebie, na przykład, gdy panna młoda wychodziła za mąż zbyt młodo, jeśli w grę wchodziło cudzołóstwo lub jeśli różnica wieku była zbyt duża. Bywało, że młodzi mężczyźni okazywali swoją dezaprobatę, jeśli ktoś z zewnątrz „ukradł” jedną z interesujących ich dziewczyn. Ze zwyczaju tego do dziś pozostało tylko przyczepianie brzęczących puszek do samochodu pary młodych odjeżdżających spod kościoła czy urzędu stanu cywilnego.
Paradom prowadzonym pod oknami przestępcy, czasem nawet przez 3 do 7 dni z rzędu, towarzyszył kakofoniczny śpiew oraz hałas uderzania w garnki i patelnie lub w cokolwiek, co było pod ręką: brzęczenie kości, bicie dzwonków, pohukiwania, dęcie w zwierzęce rogi. Co ciekawe: w przypadku zbyt wczesnego ponownego małżeństwa wdowy lub wdowca hałas symbolizowały krzyk zmarłego męża lub żony. Ten rodzaj dźwięków otrzymał miano „kociej muzyki”.
Parady występowały w trzech formach. W pierwszej, najbardziej brutalnej, winowajca zostawał wyciągnięty z domu, posadzony na przygotowanym słupie lub wieziony na osiołku (osobiście lub jako kukła). W wersji brytyjskiej ofiara bywała obnoszona na drągu niesionym z dwóch stron przez mężczyzn, co należy już zaliczyć do formy kary cielesnej, gdyż długotrwałe siedzenie na dość cienkiej żerdzi musiało sprawiać ból. Na tym obszarze zwyczaj ten znany był pod nazwą „stang riding” – czyli jazdy na koniu. Bezpieczniejsza forma polegała na tym, że ktoś odgrywał rolę sprawcy. Podszywający się oczywiście nie zostawał ukarany, a często także śpiewał sprośne wersety, piętnując złoczyńcę. W trzeciej formie używano kukły niszczonej pod koniec wydarzenia. Podczas występu przewinienia stawały się przedmiotem pantomimy, przedstawień teatralnych czy recytatywów, wraz z litanią wulgaryzmów i obelg oraz deklamacją listy win w formie rymowanej recytacji zwanej „nominacją”.
Charivari to jednak zwyczaj zachodnioeuropejski, nie występujący na terenie Polski. Trzymając się teorii geograficznych zasięgów zjawisk kulturowych, można by powiedzieć, że granica słowiańszczyzny zaczyna się tam, gdzie charivarii już nie występuje. Ale elementy tego zwyczaju znajdujemy niespodziewane w karnawałowym zwyczaju zwanym „ścięciem śmierci”, odbywający się corocznie w Jedlińsku w województwie mazowieckim w dniu zapustnym, czyli w końcu karnawału. Na pierwszy rzut oka widowisko jedlińskie wygląda na tradycyjną paradę zapustnych przebierańców, jednak dodatkowo miejscowa ludność łapie śmierć i powiadamia o tym burmistrza, który wraz z ławnikami oczekuje na rynku miejskim na przybycie niezwykłego orszaku. Rozpoczyna się rozprawa sądowa. Gawiedź oskarża śmierć. Po wysłuchaniu oskarżeń sąd wydaje wyrok, wzywa kata. Kat zajmuje miejsce na placu, dobywa miecza i groźnie przemawia, a po skończonej mowie ścina śmierci głowę. Widowisko odbywa się według wierszowanego opisu z XIX w., autorstwa ówczesnego proboszcza Jedlińska, ks. Jana Kloczkowskiego.
Mieszkańcy Jedlińska wytłumaczenie dla tego niespotykanego w innych częściach Polski zwyczaju odnajdują w historii swojej miejscowości. Jedlińsk otrzymał prawa miejskie wraz z prawem wykonywania kary śmierci w roku 1530. Na obrzęd ścięcia śmierci wpływ mogła mieć obecność w mieście w latach 1560-1630, szkoły ariańskiej, przekształconej następnie w „Lyceum” funkcjonujące w latach 1630-1655. Gdy miasto straciło tak zwane prawo miecza – czyli wykonywania kary śmierci – pojawiły się pierwsze wzmianki o interesującej nas inscenizacji. Unikatowy na skalę Polski zwyczaj interpretowany jest jako pamiątka utraconych praw sądowniczych.
Może jednak być też tak, że w zabawnej, karnawałowej formie zwyczaj nawiązuje, w niezamierzony, a może zamierzony, bo gdzieś w Europie podpatrzony sposób, do zwyczaju spoza naszego kręgu kulturowego. Podobieństwo widowiska do charivarii upatruję w sądzeniu śmierci, odczytanie jej win, co odpowiada „nominacji” w charivari oraz w elemencie kary. Ponad to procesji towarzyszą muzycy, ale też dzieci przebrane za diabełki, robiące hałas uderzeniami drewnianych pałek, co można uznać za odpowiednik „kociej muzyki”. Na fakt, że widowisko bliższe jest tradycjom Europy Zachodniej niż polskim, zwracano już uwagę. Na jego kształt mogły mieć zatem wpływ nie tylko zwyczaje karnawałowe, ale i charivari. Ten niepowtarzalny sąd nad śmiercią doczekał się dwukrotnego filmowego udokumentowania przez etnografów z naszego muzeum, w 1978 i 2013 roku. Oba, warte obejrzenia filmy, są dostępne na naszym muzealnym kanale YouTube.
Autor bloga: dr Justyna Laskowska – Otwinowska