pl
Godziny otwarcia:
WT: 11:00 – 19:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 – 17:00
PT: 11:00 – 19:00
SOB: 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
Godziny otwarcia:
WT:11:00 – 19:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 - 17:00
PT: 11:00 – 19:00
SOB 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
pl
Godziny otwarcia:
WT: 11:00 – 19:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 – 17:00
PT: 11:00 – 19:00
SOB: 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
Godziny otwarcia:
WT: 11:00 – 19:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 - 17:00
PT: 11:00 – 19:00
SOB 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
pl

BLOG: O wielkanocnym mazaniu sadzą

O wielkanocnym mazaniu sadzą i oblewaniu wodą

W Wielki Piątek grupa umundurowanych, uzbrojonych w białą broń młodzieńców wkroczy do kościoła pod wezwaniem. Świętego Jana Chrzciciela w Radomyślu nad Sanem. Dwóch z nich zaciągnie wartę przy Grobie Chrystusa. W ten sposób Armia rozpocznie swe trzy dniowe wielkanocne świętowanie.

Duża część obrzędowości około wielkanocnej w sposób oczywisty odwołuje się do tradycji chrześcijańskiej. Do tych zwyczajów należą między innymi Wielkanocne Straże Grobowe. W Radomyślu nad Sanem związek młodzieży zwany „Grono Młodzieży” od ponad 220 lat organizuje obrzędy zwane Turkami Wielkanocnymi.

Wywodzący się ze średniowiecza zwyczaj straży wielkanocnych jest związany z działalnością zakonu Kanoników Regularnych Stróżów Świętego Grobu Jerozolimskiego, zwanych potocznie bożogrobcami. Zakon powstał i działał w Palestynie. W 1163 roku sprowadził go do Polski Jaksa z Miechowa herbu Gryf, który przekazał bożogrobcom Miechów. Działalność duszpasterska zakonu była nastawiona na szerzenie kultu Męki i Grobu Pańskiego. Kult Grobu Pańskiego okazał się żywotny w czasach nowożytnych. Nawiązuje do niego zwyczaj Turków Wielkanocnych w Radomyślu nad Sanem. Legenda powiada, że po ogłoszeniu przez króla Jan III Sobieskiego wyprawy wojennej właściciel Radomyśla, Rachowa i Gorzyczan, pułkownik husarii Nikodem Żaboklicki, zasilił swoimi zaciągami ochotników szeregi polskiej piechoty. We wrześniu 1683 roku, po zwycięskiej bitwie pod Wiedniem, żołnierze zamienili swoje obszarpane ubiory na odzież pokonanego nieprzyjaciela. Radomyślanie pozostali dłużej pod Wiedniem ponieważ do ich obowiązków należało organizowanie lecznic polowych, zajmowanie się pochówkiem poległych oraz pakowanie bogatych zdobyczy. Dlatego też do swych domów dotarli dopiero w Wielki Piątek w 1684 roku. W czasie nabożeństwa weszli do kościoła parafialnego w zdobycznych tureckich mundurach i składając podziękowania za szczęśliwy powrót zaciągnęli straż przed Grobem Chrystusa. Od tej pory radomyscy żołnierze, nazywani „Turkami”, trzymają każdej Wielkanocy straż w egzotycznych strojach. Istnieje również druga wersja wydarzeń. Powiada ona, iż Jan III Sobieski powracając spod Wiednia prowadził znaczną liczbę jeńców tureckich. Jeden z oddziałów armii polskiej zatrzymał się w Radomyślu nad Sanem, a część jeńców została osadzona w Woli Rzeczyckiej – na tzw. Turkach. Zostali oni ochrzczeni przez proboszcza z Radomyśla a wraz z doznaną łaską nawrócenia otrzymali  przywilej corocznego trzymania straży przy grobie Jezusa Chrystusa. Być może w każdej z tych wersji jest trochę prawdy.

Skład drużyny „Turków” zwanej też „Armią” jest niezmienny od wieków. Na czele stoi „basza”, który ma czterech adiutantów zwanych „kogutami”. Kwatermistrz, czyli „dorda” zbiera od mieszkańców miasteczka rozmaite trunki. Po zmieszaniu tworzą one „napój turecki”, chętnie degustowany przez przechodniów. Ponadto w skład oddziału wchodzą „doktorzy” – specjaliści od figlów i żartów, zwiadowcy i szeregowi żołnierze. Podczas liturgii w Wielki Piątek,  dwóch żołnierzy z szablami zaciąga wartę przy Grobie. Dzień później następuje poświęcenie ognia, po czym związana z Armią orkiestra przy dźwiękach dzwonów intonuje „Glorię”. W akompaniamencie tych dźwięków Turki wraz z orkiestrą i mieszkańcami wyruszają na „Mały Rynek”. Tam by dać wyraz świątecznej radości odpalane są petardy i zimne ognie. Tuz po północy w noc Zmartwychwstania Pańskiego Turki, rozpoczyna ją „Pobudkę”. Naturalnie w tym celu niezbędne jest towarzystwo orkiestry. Chodzą od domu do domu, grają i stoją pod każdym z nich tak długo, aż domownik nie zaświeci światła na znak, że już się obudził. Parady i uroczyste przemarsze odbywają się jeszcze w niedzielę i poniedziałek Wielkanocny. Turki odwiedzają mieszkańców składając im rymowane życzenia.

Przenieśmy się teraz na południe Polski, do Krakowa. Wywodzi się stamtąd zwyczaj zwany Pucherokami. Nazwa powstała na bazie łacińskiego słowa puer – chłopiec. Owi chłopcy to nikt inny jak krakowscy żacy. W dawnych czasach niejednokrotnie bardzo ubodzy studenci poprzez swoją sytuacje materialną zmuszeni byli do żebrania o jedzenie. Pomimo, iż żebry w Krakowie były zakazane, to studenci Akademii uzyskali rodzaj przywileju, który im na to pozwalał. Wielu krakowskich mieszczan życzliwie patrzyło na żaków, ale pojawiła się także coraz większa grupa przeganiająca żebrzących studentów. Ci drudzy zarzucali żakom domniemaną rozwiązłość. Tym sposobem chłopcy, czyli Pucheroki coraz częściej wybierali się po jałmużnę do okolicznych wsi. Święta wielkanocne jako najważniejsze w roku były naturalnie tymi, które obfitowały w jadło i napitki. Tym sposobem narodziła się tradycji Pucheroków paradujących w podkrakowskich wsiach. Z czasem ograniczyła się ona do jednego dnia – kwietnej, czyli palmowej niedzieli. Na strój pucheroka składa się kiedyś słomiana, dzisiaj tekturowa wysoka czapka zwinięta w trąbkę. Czapki ozdabia się wstążeczkami lub pasemkami bibuły. Pucheroki przywdziewają baranie kożuszki przepasane słomianymi warkoczami. Ich twarze, a szczególnie okolice gdzie powinien się pojawić zarost, są umazane sadzą.  Niezbędnym atrybutem jest także koszyk. O Pucherokach wspominali już Jan Kochanowski czy też Wacław Potocki. Stąd też wiemy, że tradycja sięga co najmniej XVI. wieku.

Skoro już jesteśmy pod Krakowem to należy wspomnieć o innym obyczaju. W wielkanocny poniedziałek jest tutaj obchodzona Siuda Baba. Ta z kolei tradycja nawiązuje do wiosennych słowiańskich obrzędów wypędzania zimy. Związana jest z nią legenda o pogańskiej świątyni w Lednicy Górnej stojącej nad źródełkiem w świętym gaju pod Kopcową Górą. Kapłanka, która strzegła w niej ognia, wraz z nadejściem wiosny rozpoczynała poszukiwania następczyni. Wybrana przez nią dziewczyna nie miała możliwości odwrócić losu, dlatego panny chowały się, gdzie mogły. Symbolizująca kapłankę Siuda Baba jest czarna od sadzy, ponieważ podczas całorocznej opieki na ogniem nie było jej wolno myć się ani zmieniać odzieży. Do legendy dodano wątek chrześcijański i co roku, w Poniedziałek Wielkanocny we wsi Lednica Górna pojawia się Siuda Baba. Zgodnie z tradycją Siuda Baba jest mężczyzną przebranym za usmoloną, niechlujną kobietę w podartym ubraniu. Na szyi nosi sznury korali z kasztanów lub ziemniaków, a na plecach duży kosz owinięty płachtą. Siuda Baba chodzi od domu do domu w towarzystwie przebranego za Cygana drugiego mężczyzny. W skład orszaku wchodzą również czterej chłopcy w strojach krakowskich.  Dzień rozpoczyna się od spotykania w domu Cygana, gdzie przywdziewają stroje i dokonują charakteryzacji. Siuda Baba zaopatrza się także w pudełko z sadzą wymieszaną z kremem. Cygan przywdziewa czarne spodnie ozdabiane cienkimi skrawkami materiału, czarną bluzkę i czarny kapelusz. Jego niezbędnym rekwizytem jest bat, z którego strzela pojawiając się na posesjach mieszkańców wsi. Zarówno Cygan jak i Siuda Baba mają wysmarowane sadzą dłonie i twarze. Przygotowaną mieszankę sadzy z kremem, zabierają, aby smarować nią napotkanych mieszkańców wsi. Do rekwizytów Krakowiaków należy „wózek” z figurką Jezusa, do którego sąsiedzi będą mogli wrzucać swoje datki. Wózek jest przygotowywany przez miejscowe dziewczęta.

Uczestnicy obrzędu Siuda Baba przd domem. Sześciu mężczyzn ubranych w regionaln stroje krakowskie, jeden z usmoloną twarzą jako Siuda Baba.

Fot. Aleksander Robotycki

Orszak prowadzony przez Cygana wyrusza zaplanowaną wcześniej trasą. Wizyta Siudej Baby rozpoczyna się od strzału batem Cygana. Odwiedziny przebiegają odmiennie w zależności od stopnia zaprzyjaźnienia z mieszkańcami domu. Jeśli domownicy są przychylni lub są bliskimi znajomymi, chłopcy nie mają oporu, aby wkroczyć na teren bez pozwolenia. W przeciwnym razie, Cygan po strzale batem, pyta, czy domownicy życzą sobie ich odwiedzin. Odpowiedź odmowna miewa negatywne skutki – klamki od drzwi wejściowych czy skrzynki na listy są mazane sadzą. Gdy jednak domownicy zgadzają się na wizytę Siudej Baby, próg gospodarstwa przekraczają Krakowiacy. Obrzęd może się odbyć na podwórzu, ganku lub w pokojach. Po krótkim powitalnym zapytaniu: „Czy przyjmujecie zmartwychwstałego Pana Jezusa?”, Krakowiacy wyśpiewują pieśń Wielkanocną, potrząsając przy tym „wózkiem” i przypiętymi do pasa brzękadłami.

Osoba przeprawna w kosutium Siudej Baby: mężczyzna przebrany za kobietę, w czarnych ubraniach z usmoloną twarzą

Fot. Aleksander Robotycki

Kolejny zwyczaj jest obchodzony we wsi Chobienice w Wielkopolsce. W Niedzielę Wielkanocną, ale bywa, że i w Poniedziałek, odbywa się tutaj tradycyjny pochód przebierańców, zwanych Siwkami. Wiosenny pochód ma charakter ludyczny, a jego geneza, jak w przypadku wielu tradycji, nie jest do końca znana. Nazwa wskazuje, że zwyczaj jest związany z pochodami koni. Kiedyś na czele takiego pochodu jechał jeździec na siwym koniu stąd też pochód w Chobienicach wziął swoją nazwę od głównej postaci – od siwka. Przypuszcza się, że zwyczaj ten odwołuje się do dawnych zachodniosłowiańskich obrzędów, związanych z kultem konia, których celem było sprowadzenie urodzaju i zapewnienie dostatku. Skład grupy nie jest stały,  jednak muszą się w nim znaleźć pewnie postacie. Należą do nich: grupa siwków, grupa kominiarzy, chłop z babą, niedźwiedź, policjanci oraz grajkowie. Kluczowymi postaciami korowodu są oczywiście siwki. Wyróżniają się często wykonanym z prześcieradła, białym strojem, głowy, zakrywają maski z charakterystycznymi wycięciami na oczy i usta. Najważniejszym elementem ich stroju jest symboliczny koń w formie korpusu lajkonika.

Uczestnicy Siwków. Na zdjęciu przebierańcy w pochodzie na ulicy.

Fot. Klara Sielicka-Baryłka

Zadaniem siwków jest gonienie dzieci i smaganie gapiów biczami zrobionymi ze sznurków. Dawniej zamiast nich używano gałązek wierzbowych, co nawiązywało do tradycji dyngusowych. Przywódcą grupy jest policjant posiadający najwięcej funkcji w całym korowodzie. Idąc na przedzie wskazuje trasę przejścia pochodu. Jego zadaniem jest także zatrzymywanie samochodów i wręczanie kierowcom „mandatów świątecznych”. Policjant prowadzi pochód od domu do domu pytając czy mieszkańcy przyjmą i ugoszczą uczestników grupy. Jego funkcją jest również gromadzenie datków, trafiających do dużego kosza niesionego przez Babę i Dziada.  Jest to para nierozłączna. Oprócz wspólnego dźwigania kosza zbawiają oni gospodarzy tańcem i śpiewem.   Strój Baby i Dziada jest stereotypowy choć wyróżnia się mocnym makijażem dziewczyny. Wynika to z faktu, że kiedyś za babę przebierali się wyłącznie mężczyźni. W pochodzie Siwków nie może zabraknąć kominiarzy. Zwykle jest ich kilku występujący a do ich zadań należy murzenie, czyli brudzenie sadzą lub też pastą do butów zmieszaną z kremem. Murzenie to zarówno  smarowanie gołą dłonią, lub rękawicą twarzy przechodnia jak też brudzenie poprzez podanie ręki. Kominiarze są również wyposażeni w bicze ze sznurków i pasków, którymi smagają przechodniów po nogach.

Na zdjęciu widać trzech ubranych na czarno uczestników Siwków. Mają na głowach czarne komuniarki i kapelusze.

Fot. Klara Sielicka-Baryłka

Z kolei w Wilamowicach w nocy z Wielkanocnej Niedzieli na Poniedziałek rozpoczyna się Śmiergust – zwyczaj praktykowany od wielu lat, polegający na chodzeniu grup przebierańców od domu do domu i polewaniu dziewcząt wodą. Wilamowice są na mapie Polski miejscem szczególnym. Miasteczko liczące obecnie nieco ponad 3 tysiące mieszkańców leży w województwie śląskim niedaleko Bielska Białej. Jego mieszkańcy są potomkami osadników z Fryzji landrii, którzy osiedlili się tutaj w XIII wieku. Stworzyli wyizolowaną kulturowo społeczność władającą odrębnym językiem. W 1808 r. wykupili się z poddaństwa, a dziesięć lat później także prawa miejskie dla Wilamowic. Niewielka społeczność używała własnego stroju wilamowskiego, charakteryzującego się elementami szkockiej kraty oraz motywami tureckimi i kwiatowymi. Są one do dzisiaj obecne w barwnych strojach tutejszego wielkanocnego korowodu. Zwyczaj zwany Śmiergustem to tradycja polewania wodą panien na wydaniu. Grupy „Śmierguśników” składają się wyłącznie z młodzieńców. Tradycja polewania ma przynieść zmoczonym pannom szczęście i pomyślność.

Na zdjęciu uczestnicy obrzędu Śmergust w pochodzie na ulicy. Ubrani w kolorowe kostiumy: ozdobne kapelusze, maski na w twarzach, kolorowe stroje.

Fot. Amudena Rutkowska

Śmierguśnicy przebierają się za lekarzy, Żydów, kominiarzy, furmanów lub kobiety. Swoje pstrokate i wielobarwne stroje tworzą ze skrawków zniszczonej odzieży kobiecej. Ubiór dopełniają, symbolizujące zbliżającą się wiosnę kapelusze z kwiatami z bibuły. Twarze ukrywają pod maskami.

Śmierguśnicy przez całą noc krążą po domach zamieszkanych przez panny na wydaniu. Po polaniu dziewczyn wodą otrzymują poczęstunek i napitek. Pochodowi towarzyszy harmonista. Obchodzenie domów w nocy z niedzieli na poniedziałek zaczyna się od tych najbardziej zaprzyjaźnionych, w których mieszkają aktualne bądź potencjalne partnerki. Zwyczaj jest kontynuowany od rana w lany poniedziałek na rynku miejskim. Uczestnicy grupy zajeżdżają tu często wymyślnymi  skonstruowanymi na bazie rowerów. pojazdami „Ofiarami” grupy padają przypadkowo przechodzące dziewczęta. Moczenie bywa całkowite bowiem Śmierguśnicy instalują także wypełnioną wodą wannę, do której w ubraniach są wrzucane „upolowane” panny. Dziewczyny nie zawsze są zachwycone mokrą przygodą, choć intencja Śmierguśników jest jednoznaczna – polewanie wodą ma  im zapewnić szczęście.

Tekst powstał w oparciu o badania terenowe prowadzone przez pracowników Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie w latach 2015-2016.

Filmy przedstawiające wybrane obrzędy wielkanocne są udostępnione na naszym kanale YouTube. Link do filmu.

Autor: Mariusz Raniszewski, Kuratorium Etnograficzne PME.