pl
Godziny otwarcia:
ND:12:00 – 18:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 – 17:00
PT: 11:00 – 19:00
SOB: 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
Godziny otwarcia:
ND:12:00 – 18:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 - 17:00
PT: 11:00 – 19:00
SOB 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
pl
Godziny otwarcia:
ND: 12:00 – 18:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 – 17:00
PT: 11:00 – 19:00
SOB: 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
Godziny otwarcia:
ND: 12:00 – 18:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 - 17:00
PT: 11:00 – 19:00
SOB 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
pl

Dziki bez znów na fali

Fot. Bartek Kieżun

Autor: Bartek Kieżun

Kwitnie zazwyczaj na przełomie maja i czerwca. Jego białe kwiaty mają upojny aromat. W wielu społecznościach ten dorastający nawet do dziesięciu metrów krzew był uznawany za święte drzewo. Mowa o dzikim bzie!

Rosnący dziś powszechnie w całej Polsce bez był opisywany już w starożytności. Tacyt w Rocznikach relacjonuje rzymskie pochówki, podczas których używano dzikiego bzu w trakcie pogrzebowych obrzędów. Przez kolejne stulecia dziki bez był wiązany ze śmiercią i światem podziemnym nie tylko na ziemiach Cesarstwa Rzymskiego. Jego drewno, kwiaty, owoce liście oraz kora były wykorzystywane bardzo różnorodnie.

Słowianie mieli do tych krzewów stosunek ambiwalentny. Fascynował, ale również wzbudzał strach. Wierzyli, że roślina ta pośredniczy między światami. Traktowali bowiem dziki bez, zwany czasem białym jako axis mundi, czyli oś świata. Nie wolno było bezkarnie go rwać i łamać, ani palić nim w piecu, bo mógł sprowadzić do domu diabła. W Europie jego związek ze śmiercią dostrzegany był dość powszechnie. W Skandynawii miarę ze zwłok brano kijem z dzikiego bzu. Germanie ścinanie bzu objęli zakazem, bowiem podobnie jak Słowianie przypisywali tę roślinę podziemnym bóstwom. O zgodę na ścięcie gałęzi należało poprosić boginię i złożyć specjalne ofiary. Wierzono również, że z jego gałęzi czarownice robią miotły, by na nich latać. Miał znaczenie również dla Żydów. Sadzono go przy synagogach, bywał bowiem wykorzystywany przy obrzędach kabalistycznych.

Jako roślinie magicznej przypisano drzewu możliwości chronienia przed złem, dlatego zawsze sadzono go w obejściu. W Bretanii ściętymi gałązkami ozdabiano okna i drzwi. W wielu społecznościach z jego kawałków tworzono amulety chroniące przez złymi mocami. Słowaccy górale z drewna dzikiego bzu tworzyli pasterskie instrumenty muzyczne.

Uważano też, że świetnie leczy wiele dolegliwości. Mówiono nawet o nim, że jest „chłopską apteczką”. Zbierano kwiaty i liście na napary, zazwyczaj w noc Świętojańską, czyli przesilenia letniego, wierząc, że dzięki temu zyskuje dodatkowe moce. Herbaty z dzikiego bzu pito jako środek napotny, moczopędny… a w średniowieczu odchudzający.

Dzisiejsza medycyna uzdrawiające moce tej rośliny sprawdziła, nazwała i opisała. Najwięcej mają jej kwiaty i owoce dzikiego bzu, nazywanego również czarnym, a w Wielkopolsce hyćką. Pomagają na infekcje gardła, łagodzą kaszel, działają napotnie i regulują przemianę materii, ale jak podkreślają lekarze dzikiego bzu w żadnej postaci nie należy spożywać na surowo, bo zawarte w nim substancje działają jak trucizna.

Dziś roślina niegdyś obecna w ludzkim życiu niemalże przez cały rok powoli powraca do łask. Jej kwiaty zbierane w maju i na początku czerwca zalewa się roztworem cukru, tworząc wspaniały syrop traktowany przez wielu jako lekarstwo. Należy tylko pamiętać o tym, żeby zbierać je podczas słonecznych dni, a nie po deszczu, mają wtedy bowiem najwięcej aromatu. Po przyniesieniu do domu należy je wyłożyć na papier, by z kwiatów zeszły owady, które lubią na nich pomieszkiwać. Syrop można też wymieszać z alkoholem tworząc w ten sposób wspaniałą, pełną niesamowitego aromatu nalewkę. To jednak nie koniec wykorzystywania w kuchni dzikiego bzu. Kwiatami można aromatyzować mleko, śmietanę i sery, i używać ich do pieczenia świetnych serników. Same baldachimy można smażyć w cieście naleśnikowym i zjadać. Tym hipsterskim daniem Słowianki przez stulecia chroniły swoje dzieci przed bólami gardła. Wierzyły, że jedzenie ich wiosną zabezpiecza przed przeziębieniami przez cały rok.

Nie można też lekceważyć owoców dzikiego bzu. Należy pamiętać jednak o tym, że zbierać można tylko całkowicie dojrzałe owoce (powinny być czarne) – najlepiej na przełomie sierpnia i września. To rewelacyjna w smaku baza do konfitur i soków oraz nalewek, a jednocześnie bardzo dobre źródło witamin, zwłaszcza C i A.

Z dobrodziejstw tej wyjątkowej rośliny można korzystać nie tylko w kuchni, ale również w łazience, a mianowicie …do kąpieli. Robiła tak słynąca z mądrości i piękna egipska królowa Kleopatra. Przeczuwała zapewne ich działanie przeciwzapalne i wybielające. A dziś kosmetyczki podkreślają moc substancji zawartych w owocach w zwalczaniu cellulitu.

Wracając do kuchni, warto wspomnieć, że bez ma też swoją sezonową „specjalność”. Na jego pniach, ale tylko podczas lekkich i ciepłych zim, pojawia się wyjątkowy grzyb nazywany uchem bzowym. Jego smak cenią mieszkańcy Chin i Japonii, ale bywa również zbierany i jedzony w Polsce. Nad Wisłą jednak jego nazwa do tego nie zachęca, bywa bowiem nazywany uchem Judasza. W ziołolecznictwie wykorzystuje się również korę i liście.

Wiele zapomnianych roślin wraca do łask nie tylko w kuchni. Warto przejść się na spacer, zwłaszcza gdzieś za miastem i zebrać kwiaty dzikiego bzu, bo właśnie kwitną i korzystać z ich niewiarygodnych właściwości. Jak widać jest ku temu wiele powodów.