pl
Godziny otwarcia:
WT: 11:00 – 19:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 – 17:00
PT: 11:00 – 19:00
SOB: 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
Godziny otwarcia:
WT:11:00 – 19:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 - 17:00
PT: 11:00 – 19:00
SOB 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
pl
Godziny otwarcia:
WT: 11:00 – 19:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 – 17:00
PT: 11:00 – 19:00
SOB: 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
Godziny otwarcia:
WT: 11:00 – 19:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 - 17:00
PT: 11:00 – 19:00
SOB 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
pl

BLOG: Krótki przegląd zero waste polskiej wsi

11 maja – Dzień Bez Śmiecenia.

Krótki przegląd zero waste polskiej wsi
Człowiek „od zawsze” produkuje odpady, związane z jego fizjologią, pożywieniem oraz funkcjonowaniem w świecie w którym żyje. W XX wieku produkcja śmieci zaczęła wzrastać w ogromnym tempie. Jako ludzie chcemy żyć wygodnie, chcemy zmian, dlatego generujemy ogromne ilości śmieci: wyrzucamy stare, kupujemy nowe, korzystamy z wygodnych plastikowych opakowań. Nie wszystko zależy od naszych wyborów: część produktów jest opakowana w jednorazowy plastik i nie sposób kupić długodystansowej lodówki czy pralki. Świadomi konsumenci domagają się wdrażania technologii, które umożliwią dłuższe korzystanie ze sprzętów elektronicznych, ograniczają zużycie plastiku, segregują śmieci, nie wyrzucają to co jest im niepotrzebne, przerabiają lub oddają. Wszystko po to, by zminimalizować produkcję śmieci na tyle ile to możliwe. Kiedyś w społecznościach wiejskich panował zamknięty obieg. Dzisiaj powraca jako idea ‘zero waste’, niemożliwa do zrealizowania w wydaniu z przeszłości, ale możliwe jest odmawianie (refuse), ograniczanie (reduce), ponowne wykorzystanie (reuse), recykling (recycle) i kompostowanie (rot), czyli „złote” 5 R. Zero waste zagościło w świadomości wielu z nas.

Wiejska autarkia
Na polskiej wsi do pewnego momentu, dopóki nie zaczęły się pojawiać towary fabryczne pod koniec wieku XIX, dopóki gospodarstwa korzystały z własnej produkcji, panował w gospodarstwach zamknięty obieg tego co się wytwarza, konsumuje, przetwarza. Śmieci właściwie nie było, wszystko było „wchłaniane”.

 

Pudło słomiane, obklejone wewnątrz rosyjską gazetą dla wzmocnienia, wyk. 1890-1900, Bielsk Podlaski, PME 37615, Fot. E. Koprowski

Pożywienie – co na wsi „naturalne” pochodziło z własnych upraw, hodowli zwierząt oraz lasu. Potrawy o czym dzisiaj mało wiemy, gotowane były na kuchni o otwartym palenisku w naczyniach glinianych (żeliwne sagany pojawiły się na wsi pod koniec XIX wieku, wraz z innymi towarami fabrycznymi). Spożywano w drewnianych misach i jadano drewnianymi łyżkami. Wszystkie naczynia do przechowywania i przygotowania potraw były drewniane, gliniane, słomiane lub wiklinowe. Większość narzędzi do uprawy roli (sochy, radła, pługi, brony, grabie), było wykonywane z drewna. Drewniane były też domy i zabudowania gospodarcze: spichlerze, obory, stodoły.

Większość potrzebnych sprzętów wykonywano samodzielnie lub nabywano je u rzemieślników wiejskich albo małomiasteczkowych. Przedmioty były solidne, w domach panował minimalizm – było tylko to co niezbędne do życia: skrzynia, ława, łóżka do spania, szafy, stoły, krzesła, naczynia do przechowywania i gotowania. Dobrej jakości wyroby służyły długie lata, mody nie zmieniały się tak szybko. Jeśli coś ulegało destrukcji, to co się dało, było reperowane albo dostawało drugie życie. Przedmioty zmieniały swoje funkcje i służyły dopóki to było możliwe, np. skrzynie wianne, kiedy przestały pełnić na wsi swoją kanoniczną funkcję przechowywania kobiecych utensyliów, służyły jako sąsieki lub jako buda dla psa. Często też przedmiotów nie wyrzucano, tylko przechowywano na strychach, w spichlerzach. Lecz jeśli jednak coś stawało się destruktem lub pojawiało się nowe: drewniane i wiklinowe rzeczy można było po prostu spalić w kuchni. Podobnie jak zaspokajające potrzeby estetyczne papierowe wycinanki czy firanki, które rokrocznie wymieniano na nowe.

Dzisiaj brzmi to nieprawdopodobnie, ale jeden odświętny strój, mógł służyć całe dorosłe życie. Cały również powstawał we własnym gospodarstwie: z uprawianego lnu lub owiec, uprzędzony, utkany, uszyty, ozdobiony haftem. Na wieś trafiały także materiały fabryczne, lecz nie było tu rozrzutności. Na co dzień z kolei albo donaszano zniszczone stroje, albo chodzono w prostych lnianych, wełnianych albo skórzanych kożuchach.

 

Skrzynia wianna z polichromią z wzorem kwiatowym, służąca jako buda dla psa, Skrzynia wianna, Przytarnia, woj. pomorskie, XIX w., PME 6582, Fot. E. Koprowski

Dzisiaj te działania nazwalibyśmy recyclingiem, a nawet upcyclingiem, ponieważ ze starych ubrań można było jeszcze zrobić coś co nadal służyło – tkano z nich chodniki-szmaciaki. Tak przerabiane były ubrania fabryczne, a później nawet syntetyczne rajstopy, które zaczęły się na wsi pojawiać. Chodniki tkano jeszcze do połowy XX w. Później po wsiach jeździli ludzie, którzy zbierali stare znoszone ubrania (sprzedawali je do fabryk), a w zamian dawali emaliowane garnki.

To dawne wiejskie przetwarzanie tego co się dało, znaszanie ubrań do końca, a de facto nie-śmiecenie, wynikało i z biedy i z szacunku, np. do chleba, który był uważany za święty, a resztki – których nie zjedli ludzie – o ile się jakieś pojawiły – ale też odpady, jak obierki z owoców i warzyw, zjadały zwierzęta (które później zjadali ludzie). Jeśli jednak pojawiało się cokolwiek do wyrzucenia, znajdowało się dedykowane na śmietnik miejsce na podwórkach, np. za budynkiem gospodarczym, lub za stodołą i tam składowani to czego nie dało się zutylizować: spalić, wykorzystać ponownie, przerobić… Skala takich śmietników była jednak do pewnego momentu niewielka. Najważniejszą cezurę w wielu sferach życia stanowiła II wojna światowa, czas zmian, ale one nie następowały wszędzie równo – wystarczy sobie wyobrazić, że w niektórych wsiach prąd doprowadzono dopiero w końcu lat 60 i na początku 70. XX w. Brak prądu to przecież kompletnie inny sposób funkcjonowania w gospodarstwach, brak choćby pralki Frani. Wraz z prądem zaczął się pojawiać sprzęt elektryczny: lodówki, radia, telewizory… i zaczęła się era śmieci wyrzucanych na nielegalne śmietniska, czy do lasu, co mimo wprowadzenia segregacji pokutuje do dzisiaj.

Dzisiejsze zero waste to dawne nienazwane praktyki proekologiczne, które kiedyś działały nieświadomie, bo ludzie żyli w określonym miejscu i czasie, dysponując określonymi zasobami i możliwościami.

Miasto „zawsze” produkowało odpady z którymi trzeba było sobie radzić na różne sposoby. Dzisiaj jest ich nieporównanie więcej: mamy mnóstwo opakowań, rzeczy które wyrzucamy. Ostatnio bardzo popularne są grupy na których ludzie informują się o wystawianych na śmietniku rzeczach, są społeczne lodówki, inicjatywy które przekazywania nadmiaru pożywienia po świętach, wymiana ubrań wśród znajomych i sprzedaż dzięki aplikacjom.

Dzisiaj niektórzy z nas wracają do tych dawnych praktyk, chcą je poznać, lub wdrożyć do swojego życia. Niektóre znamy ze swoich rodzinnych domów, z opowiadań naszych matek i babć. Istnieje sfera ruchów proekologicznych, promujących tzw. zdrowy styl życia, ale także z dbałości o planetę działań na rzecz zmniejszenia produkcji odpadów. Najwięcej generują je fabryki, ale wydawałoby się nasza domowa mikroskala pomnożona przez miliony gospodarstw domowych ma także duży wpływ na zaśmiecanie Ziemi.

Dzisiejszy świat ulega różnym przewartościowaniom. Szukamy na różne sposoby naszego w nim miejsca, równowagi, chcemy żyć „w zgodzie ze sobą”.

Po raz pierwszy – dzięki dostępnej wiedzy, dzięki technologii także, czyli dzięki rozwojowi cywilizacji mamy tak duży wgląd w naszą przeszłość, w historię – mamy dane żeby móc sobie wyobrazić jak wyglądało życie to życie kiedyś i jak żyli nasi przodkowie.

Zwrot ku wartości jaką jest natura, a której jesteśmy częścią, myślenie o tym, że nasze istnienie odbywa się w relacji z innymi gatunkami, nadaniu im podmiotowości – jest dla etnografa/etnologa/antropologa interesujące. Możemy obserwować jak przeszłość, nasze rodzinne doświadczenia, społeczne zachowania i różne dyskursy eko i nie-eko się ścierają.

Zero waste jest idealistyczne, ale jeśli choć w niewielkim stopniu nauczymy się ograniczać to co możliwe, wysypiska, które wydaje się, że są daleko i których nie widzimy będą się rozrastały wolniej.

Autorka: Małgorzata Jaszczołt, Kuratorium Etnograficzne PME.