30 czerwca zmarła nagle Maria Jolanta Rud – etnografka, muzealniczka, długoletnia pracownica PME, nasza koleżanka – Pani Jola, Jola, Jolucha.
Ukończyła studia etnograficzne na Uniwersytecie Warszawskim w 1971 roku pisząc pracę magisterską pod kierunkiem prof. Anny Kutrzeby- Pojnarowej. Praca ta dotyczyła wpływu zajęć pozarolniczych na budownictwo, urządzanie wnętrz i styl życia mieszkańców wsi, a badania prowadziła autorka (jeszcze jako Maria Gawryszuk) w powiecie ostrołęckim. Po studiach rozpoczęła pracę w Muzeum Regionalnym w Siedlcach, a od roku 1973 związała się zawodowo z Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie. Dla nas, pracowników, Jola to przede wszystkim stroje i tkaniny, a dokładnie magazyn strojów i tkanin – ułożony precyzyjnie komoda po komodzie, szuflada po szufladzie i spisany rzecz po rzeczy w słynnym niebieskim zeszycie, który do dziś nazywamy zeszytem Pani Joli, a który nie raz ratował nas z kłopotów.
Pani Jola na pierwszy rzut oka była szorstka i sprawiała wrażenie groźnej. Potrafiła huknąć na nas, młodych wtedy pracowników, za to że robimy bałagan w magazynowych szufladach i nie składamy oglądanych koszul czy zapasek jak należy. Pamiętamy jak mówiła: „ co to za chactwo” , tak wyrażała niezadowolenie i brak aprobaty dla naszych młodzieńczych propozycji i pomysłów. Przy bliższym poznaniu okazywało się jednak, że pod tą szorstką powierzchnią kryje się mnóstwo ciepła i serdeczności.
Co roku 15 czerwca zajadaliśmy się tzw. palisadą – tortem z truskawkami i galaretką, który zawsze przygotowywała na swoje imieniny. Swoją nazwę deser zawdzięcza podłużnym biszkoptom ułożonym dookoła niczym obronne ogrodzenie słowiańskiego grodu. Dzięki zapobiegliwości Joli wiele i wielu z nas ma w swoich kuchennych zasobach przepis na „palisadę” spisany przez nią osobiście.
Zawsze miała coś do zrobienia i była pełna energii. Może dlatego tak trudno uwierzyć, ze nie ma jej już z nami. Panu Staszkowi, synom, synowej i wnukom składamy najszczersze wyrazy współczucia.