Pandemia wszystkich zaskoczyła. Czy jednak? Przecież morowe powietrze pojawiało się od zawsze i posiada w kulturze swe ważne reprezentacje. Zaczynając od modlitwy: „Od powietrza, głodu, ognia i wojny, wybaw nas Panie”, poprzez znaczące dzieła literatury, takie, jak choćby „Dekameron” Giovanniego Boccaccio, czy „Dżuma” Alberta Camusa, które są w tej chwili wznawiane w wielu językach i cieszą się ogromną popularnością. Wielkie zarazy to zjawisko historycznie obecne, jednak współczesnym zupełnie nieznane, a zatem budzące ciekawość. Próbujemy je poznać, aby oswoić towarzyszący nam także strach.
Obserwując media społecznościowe dostrzec możemy dwie główne metody rozpoznawania zjawiska pandemii, pojawiając się zresztą także w innych sytuacjach, którym towarzyszy zaskoczenie i obawa. Pozwolę sobie wymienić jako pierwszą poczucie humoru, gdyż metoda ta pozwala na rozładowanie napięcia oraz zapewnia dystans wobec przytłaczającej nas groźnej rzeczywistości. Sposób ten sprowadza się do zabawy i obecny był już w przeszłości, choćby w formie publicznych, często wyuzdanych zabaw lub rozrywek nieco bardziej intelektualnych, jak nowele wspomnianego „Dekameronu” napisane dla wyrafinowanego towarzystwa, które w czasie dżumy 1348 roku uciekło z Florencji na wieś chroniąc się przed zarazą. O idei zabawy pomimo nieszczęścia, zawartej w tym dziele pisze jego autor w prologu:
„Ilokrotnie, miłe damy, pomyślę o wrodzonym wam współczuciu, zaraz wystawiam sobie, że dzieło niniejsze będzie miało dla was smutny i przykry początek. Zaczyna się ono bowiem od wspomnienia morowej zarazy, strasznej i żałosnej dla każdego, kto był jej świadkiem albo też jakimkolwiek sposobem o niej uznał. Nie chciałbym jednak, abyście przeraziły się, nim czytać poczniecie, i pomyślały, że przez cały czas czytania płakać i wzdychać będziecie. Niechajże ów smutny początek będzie dla was tym samym, czym dla wędrowców stroma i spadzista góra, za którą skrywa się miła i piękna równina. Im trudniejsze było wejście i zejście, tym słodsze jest później odetchnienie. Nieskończona radość boleścią się kończy, a po boleści znów radość nastaje”.
Współcześnie zabawa będącą odpowiedzią na naszą boleść stała się nie tylko liczniejsza niż zwykle obecność wszelkich sztuk: plastycznych, muzycznych czy teatralnych w Internecie, ale też, a nawet może przede wszystkim sztuka dowcipu rysunkowego reprezentowana w memach, takich jak poniższy obrazek:
Drugą metodą radzenia sobie z pandemią stało się, dobrze widoczne w mediach społecznościowych poszukiwanie wiedzy, do których zaliczam też budowanie teorii pseudonaukowych.
To zestawienie, mijając się nieco z prawdą w odniesieniu do dat, ma wzbudzić w odbiorcach poczucie zaufania do jego autorów cytujących pozornie twarde dane o uniwersalnych mechanizmach przyrody. Z drugiej strony, w moim odczuciu, sugeruje ono również odkrycie zjawiska o charakterze spiskowym, przy czym w tym przypadku spiskowcem przeciw ludziom jest sama Natura. Nie bez przyczyny stosuję wobec tego słowa dużą literę. Chodzi o to, że Naturę traktuje się jako ramię Sprawiedliwości wymierzającej karę za grzechy i/lub przewinienia ludzkości.
Obok tworzonych na bieżąco mamy też zastane źródła wiedzy o poprzednich pandemiach. Należy do nich „Encyklopedia staropolska” Zygmunta Glogera wydana w latach 1900-1903. Dzieło to jest powszechnie eksplorowane przez etnografów jako kompendium danych o obyczajach staropolskich w ogóle. Gloger pod hasłem „mór” szeroko opisuje XIX–wieczną wiedzę na ten temat, oraz ówczesne źródła bibliograficzne. I tu pewne obserwacje naukowe mieszają się z przekonaniami ocenianymi współcześnie jako „przesądy”, na przykład to, że kobiety są głównym nosicielkami zarazy, dlatego nie chcącym się zarazić radzono, by „tę gadzinę z domu wysyłać”. Do para-wiedzy zaliczymy dziś również przekonanie, że epidemie powodowane są przez obecność „chrobaczków” we krwi – chociaż to może tylko kwestia odmiennego nazewnictwa. Prosta zamiana określenia „chrobaczki” na wirusy, współcześnie bardzo by uwiarygodniła to przekonanie. Pośród innych przesądów dostrzegamy u Glogara również obserwacje znaków zapowiadających nadejście wielkich chorób. Są to między innymi: częsta mgła, obfitość deszczy, wiatry południowe i wschodnie, grzmoty w styczniu, umierające w locie ptaki czy wróble uciekające ze wsi. Brzmi irracjonalne, czyż nie? Ale zaraz, czy nie mieliśmy w styczniu czy lutym tego roku nietypowej, zimowej burzy z piorunami?:)
Możemy, oczywiście, uśmiechać się czytając o niektórych starych domniemaniach na temat zarazy, jednak warto je czytać chcą zapoznać się z jej kulturowymi odniesieniami. Dlatego te oraz aktualnie tworzone opinie naukowe dotyczące antropologicznego oglądu zarazy zamierzamy przybliżać naszym czytelnikom na bogach PME w serii: „Biblioteczka zarazy”. Na początek proponujemy zarówno dzieło Glogera, jak i materiał dokumentalny o zarazie ospy prawdziwej, która miała miejsce we Wrocławiu w 1963 roku.
Podcast
Autorka: dr Justyna Laskowska-Otwinowska, PME.