Wymarłe rzemiosła z lat 70. – cierlice, niecki, siewnice.
Aż sześć dokumentacyjnych zapisów etnograficznych, które weszły w skład archiwum naukowego PME w Warszawie zostało nakręconych w II poł. XX wieku w okolicach Żołyni.
Do Rakszawy, Kątów Rakszawskich i Wydrza i Brzózy Stadnickiej nasi etnografowie przyjeżdżali trzykrotnie. Po raz pierwszy w 1975 r., by zrealizować filmy: „Wyrób cierlic” i ‘Wyrób niecek” oraz „Wyrób siewnic i miarek”, następnie trzy lata później, żeby nakręcić „Wiejski tartak”, a na koniec w 1979 r., kiedy powstały w Kątach Rakszawskich filmy „Wyrób koles do pługów” oraz „Kucie koni”. Oprócz zapisu wideo, etnografowie z PME wykonali wtedy także dokumentację fotograficzną w innych warsztatach rzemieślniczych: bednarskich i tokarskich. Pokaz tych archiwalnych filmów odbył się w 2018 r. w prężnie działającym w sali kinowej Gminnego Ośrodka Kultury w Żołyni z udziałem licznie przybyłych mieszkańców pobliskich wsi i zainteresowanych przeszłością Żołynian, jak również w Gminny Ośrodek Kultury i Czytelnictwa w Rakszawie.
Zachować od zapomnienia
Rzeszowszczyzna to region, w którym w latach 70. XX w. można było jeszcze spotkać zanikające, w ekspresowym już wtedy tempie, techniki wytwórczości. Dzisiaj te realizacje można docenić także za intuicję ich twórcy etnografa i pasjonata Piotra Szackiego. Piotr Szacki i Krzysztof Chojnacki w broszurce Przegląd Filmów Etnograficznych. (Muzeum Etnograficzne, Włocławek – czerwiec 1989 r.) piszą m.in.: „Wprowadzając film do praktyki prac dokumentacyjnych Działu Gospodarki Podstawowej i Rzemiosł zakładaliśmy realizacją programu bardzo minimalistycznego: chodziło o zapis dynamiki procesu technicznego, funkcjonowanie człowieka i narzędzia, utrwalenie relacji między czynnością i efektem”. Doskonale pokazują to filmy, w których został zatrzymany historyczny proces tworzenia. Niektóre techniki rzemieślnicze przetrwały do dzisiaj, np. kowalstwo czy niewystępujące w okolicy garncarstwo, inne są reaktywowane, co ma związek z zainteresowaniem daną dziedziną, tak się stało, np. w przypadku odradzającego się bartnictwa. Niemniej z niektórymi technikami możemy się zapoznać jedynie na archiwalnych dokumentacjach etnograficznych. Do takich należy wyrób niecek, cierlic i koles do pługów. Dzisiaj tartaki używają innych narzędzi niż pół wieku temu. Nie produkuje się również siewnic do siewu zbóż i miarek. Niecki służące do zagniatania ciasta i kąpania niemowląt, wykonywano kiedyś w samowystarczalnych gospodarstwach chłopskich przez samych gospodarzy – niecki obrabiane przy użyciu siekiery i ciosły wykonywano techniką żłobienia. Z kolei cierlice i międlice były niezbędne do obróbki lnu. Te przedmioty wykonywano także seryjnie na zbyt. Z kolei kolesy, czyli gięte z leszczynowych zaparzonych drągów koła do pługów koleśnych, popularne były tylko na Rzeszowszczyźnie. Siewnice i miarki powstawały także przy użyciu archaicznej techniki zaparzania drewnianych płacht. Dzisiaj to historyczne zapisy. Nikt nie wykonuje już siekierą niecek, nie struga niepotrzebnych cierlic i nie zaparza kół do nie stosowanych pługów. Na kadrach tych niemych, nieudźwiękowionych filmów, bez komentarza, jest zatrzymany ten dawny świat, w którym rodziny rozpoznają swoich krewnych znajomych, sąsiadów. Niecki i cierlice wykonuje Pan Antoni Kuca, siewnice i miarki – Julian Leja, kolesy do pługów kowal Roman Maciuła. Oprócz tego w zbiorowej scenie w tartaku rozpoznano kilka osób: Antoniego Kucę, Ignacego Turosza, Stanisława Filipa, Adolfa Pudło. Oprócz filmów wykonano także dokumentację filmową u bednarza Juliana Kutera, Franciszka Dobka, Bolesława Kuszaja.
Okruchy dawnego świata
Dzisiaj te wszystkie miejsca okazały się skrajnie różne: w gospodarstwie Juliana Lei w Brzózie Stadnickiej mieszka jedna z córek – Bronisława Płoszaj z mężem Władysławem, który pomagał teściowi przy wyrobie giętych naczyń. Wszystko jest tu inne: zniknął drewniany dom i stajnie. Nie pozostał też już ślad po spalonym podczas pożaru warsztacie Juliana Lei zmarłego w 1987 r., który poza siewnicami i miarkami (oraz solniczkami), zwanymi tutaj garncami, robił także zabawki tyrkacze. Miarki i siewnice, jak wspomina rodzina Julian Leja wykonywał do końca lat 70., nieco dłużej tyrkacze. Dzisiaj pozostała jedyna używana ciągle do siania nawozu – siewnica (fragment tokarni i piła). Tamten świat zniknął całkowicie. Kiedyś niemalże w każdym domu Brzózy Stadnickiej wyrabiano drobne przedmioty drewniane – niecki, cierlice, koła, naczynia bednarskie. Dzisiaj pracuje już tylko dwóch zabawkarzy.
W tym samym miejscu co przed laty stoi kuźnia Romana Maciuły. Co więcej, jest wyposażona tymi samymi, co w roku 1977, narzędziami, które do dzisiaj używane są przez jego syna. Na Wydrzu położone jest gospodarstwo bezpotomnie zmarłego Franciszka Dobka, bednarza, który robił tu cebry, kontrastowo z pozostałymi miejscami – chyli się nieuchronnie ku upadkowi. Pozostał drewniany dom, do którego nie można już wejść, by znaleźć ostatnie ślady pana Dobka, bo grozi to zawaleniem.
Po rakszawskich i stadnickich rzemieślnikach pozostały też w muzeum ich wytwory. Nie ma ich w terenie, są zdeponowane w muzeum i są to między innymi: kobylica od Jana Stopyry; szablony do klepek, skobliczka, ośniki, świder od Adolfa Stopyry, stawniki od Michała Kloca, Jana Deca i Wojciecha Dobka; narzędzia bednarskie od Franciszka Dobka, narzędzia kołodziejskie od Józefa Deca, cierlice, niecki i misy od Antoniego Kucy, nóż od kowala Wojciecha Stopyry, koła od pługa od Jana Kłosia. Niektóre z nich można oglądać na wystawie stałej „Porządek rzeczy. Magazyn Piotra B. Szackiego” w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie. Zapraszamy!
Autorka wpisu: Małgorzata Jaszczołt, koordynatorka projektu. Fot. P. Tołwiński.
Archiwalne filmy dostępne są online na dedykowanej playliście „Muzeum w Terenie” na kanale YouTube.
Projekt „Muzeum w terenie. Etnograficzne reminiscencje filmowe.” dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury i budżetu Samorządu Województwa Mazowieckiego.