pl
Godziny otwarcia:
WT: 11:00 – 19:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 – 17:00
PT: 11:00 - 19:00
SOB: 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
Godziny otwarcia:
WT:11:00 – 19:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 - 17:00
PT: 11:00 - 19:00
SOB 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
pl
Godziny otwarcia:
WT: 11:00 – 19:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 – 17:00
PT: 11:00 - 19:00
SOB: 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
Godziny otwarcia:
WT: 11:00 – 19:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 - 17:00
PT: 11:00 - 19:00
SOB 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
pl

BLOG: Urzecze. Kraina wolnych ludzi. Oryle.

Nadwiślańskie Urzecze. Kraina wolnych ludzi. Oryle.

„Jak śledzie w beczce” – to powiedzenie w dobie pandemii być może zostało już nieco zapomniane. Dla porządku przypomnę skąd się wzięło. Wszystko zaczęło się od odkrycia faktu, że Wisła może być wielkim i szybkim szlakiem komunikacyjnym. Rzeka nurt ma wartki, a jego szerokość w okolicach Warszawy jeszcze w XIX wieku dochodziła do kilku kilometrów. Po tej arterii pędziło wszystko co pływać potrafiło: szkuty, dubasy, baty, łyżwy i berlinki. „Pędziło” jest
w relacji do ówczesnych czasów określeniem jak najbardziej prawidłowym. Popularność transportu rzecznego wynikała oczywiście z jego opłacalności. W owych czasach wóz do, którego zaprzęgano liczne zwierzęta w ciągu dnia był w stanie pokonać do trzydziestu kilometrów. W tym samym czasie szkuta, przewożąca wielokrotnie więcej ładunku, docierała na odległość stu, a przy sprzyjających warunkach i stu pięćdziesięciu kilometrów. Od XIV wieku z Mazowsza do Gdańska rozpoczęto spław zboża, w drugą stronę – aż do Krakowa – transportowano między innymi wspomniane już śledzie. Statki wiślane płynęły od marca do listopada, a ich liczebność sukcesywnie rosła. W XVI wieku warszawska komora celna odnotowywała przepływ 1000 jednostek w ciągu roku, półtora wieku później było ich już ponad dwukrotnie więcej.  Wisła była prawdziwą żyłą złota. W wiekach średnich na rzekach, mniej więcej co 30 kilometrów, działały komory celne miejscowych władców. Wszyscy oni  tytułem cła pobierali po  kilkadziesiąt ryb z każdej beczki. Ubytki w towarze były znaczne dlatego aby osiągnąć zarobek  w beczkach utykano jak najwięcej śledzi.

Zdjęcia czarno-białe przedstawiające pływajacą na Wiśle Szkutę Mazowsze - drewniany beznapędowy statek służący do transportu śródlądowego.

Szkuta Mazowsze. Fot. Mariusz Raniszewski

Załogi statków liczyły od kilku do nawet dwudziestu flisaków, oryli jak ich określano na Łurzycu. W XVIII wieku, każdego roku, wiślany szlak przemierzała licząca co najmniej kilkanaście tysięcy osób rzesza wolnych ludzi wiozących nowiny
z dalekiego świata. Oryle byli bowiem ludźmi luźnymi, podejmującymi się pracy najemnej. Rekrutowali się z włościan lub plebsu miejskiego. Fach flisacki był surowy, wymagający siły fizycznej, wytrzymałości i odporności psychicznej stąd oryle nie grzeszyli uprzejmością i delikatnością. Do dzisiaj na Urzeczu pamięta się ich wulgarny język i niewybredne obycie. Wielu z nich osiadało z czasem w okolicach Warszawy, która odgrywała niemałą rolę w eksporcie zboża i wosku. Z drugiej strony jej rynek lokalny wchłaniał wielkie ilości śledzi. Wzrost handlowego znaczenia miasta rozpoczął  w XVI wieku wraz z procesem przenoszenia dworu królewskiego. Oryle jedli i spali głównie na tratwach co nie oznacza, że nie musieli przybijać do brzegów rzeki. Spławiając towary z biegiem Wisły zatrzymywali się by przygotowywać lub łączyć tratwy na tak zwanych bindugach. Z biegiem czasu powstawało nad brzegami rzeki coraz więcej karczm sprzyjających kontaktom
z lokalnymi społecznościami. W XVII wieku w okolicach Wilanowa karczmy stały na obydwu brzegach w odległości dwóch, trzech kilometrów. Kontaktom z mieszkańcami sprzyjała również droga powrotna, w górę rzeki. Oryle często pokonywali ją pieszo holując szkuty wydeptanymi wzdłuż rzeki ścieżkami zwanymi trelami. Z kolei gdy sezon flisu się kończył ludzie rzeki poszukiwali zarobku na zimę. Zatrzymywali się pracując w gospodarstwach włościańskich lub zajmując się udrażnianiem nurtu Wisły – przy wycinaniu korzeni i usuwaniu innych przeszkód. Tym sposobem dostarczali nie tylko wieści ze świata i produktów z wielonarodowego, hanzeatyckiego Gdańska, ale wnosili do lokalnych społeczności odmienne obyczaje i harde charaktery.

W okolicach Warszawy ich osiadła obecność wiąże się również z obcym nazewnictwem, które odnotowywano już przed napływem kolonistów z północy.

Należą do nich wspomniane bindugi (niem. binden – wiązanie) czy rozpowszechnione na Wiśle „łachy”. Na współczesnej mapie warszawskiej dzielnicy Wawer, na wysokości Miedzeszyna znajdujemy Łachę Łużycką. Nazwa prawdopodobnie została utworzona przy użyciu zapożyczonego przez oryli od niemieckojęzycznych mieszkańców  Gdańska lub menonickich kolonistów żyjących na Żuławach, niemieckiego słowa der lache – kałuża.

Do menonitów powrócę parę wersów poniżej, pozostając przy orylach wraz z wersami renesansowego poety. Oryle osiadli w dolinie środkowej Wisły w okolicach Warszawy rok rocznie wyruszali na wybrzeże wnosząc do świata mieszkańców Łurzyc – Urzecza wciąż nowe idee.

Bo kiedy już flis zasmakuje komu,
Już się na wiosnę nie zastoi w domu;
Już ciecze ze krą do Gdańska w komiędze –
Boi się nędze.
Choćby mu stawiał najlepszą zwierzynę,
Przecie on woli flisowską jarzynę.
Kiedy już tam raz tego, abo ze trzy,
Grochu zawietrzy.
Choćby mu złote Mercurius słowa
Lał krasomowny, wszystkie myśl flisowa
Na Wiśle pływa za swoim rotmanem,
Jak za hetmanem.

(„Flis, to jest Spuszczanie statków Wisłą i inszymi rzekami do niej przypadającymi” Sebastian Klonowic, Kraków 1595 r. )

W 1737 roku w zapisach dotyczących dochodów z Dóbr Wilanowskich pojawia się pierwsza wzmianka o Urzeczu.
Z zapisów wiemy, że region rozciągał się na odcinku czterdziestu kilometrów w dolinie środkowej Wisły. Na prawym brzegu rzeki jego granice sięgały starorzecza rzeki Wilgi na południu i Saskiej Kępy na północy. Po lewej stronie Wisły Urzecze rozciągało się pomiędzy ujściem Pilicy i warszawskim Czerniakowem.

W XIX wieku ludność zamieszkująca ten region ludność była wyróżniana przez badaczy jako  odmienna grupa etnograficzna nazywana Urzycanami. W 1884 roku  Stefania Ulanowska opisywała ich następująco: Tamtych zaś olbrzymów nadwiślańskich nazywają Urzycanami, to jest mieszkającymi u rzyki (rzeki), lub też Powiślakami, to jest mieszkającymi po Wiśle. Mówią więc Urzycanin i Urzycanka, lub Powiślak i Powiślanka. Nadto jeszcze, jak mężczyźni, tak kobiety odznaczają się wzrostem bardzo wysokim: szczególniej ci, którzy mieszkają nad Wisłą koło samego Czerska, to wszystko chłop w chłopa silne i ogromne jak dęby. I oni sami nie uważają siebie za Mazurów.

Do powstania odrębnej kultury w dolinie środkowej Wisły nigdy by  jednak nie doszło gdyby w XVIII wieku nie pojawili się tam olędrzy. Opowieść o tej społeczności będzie tematem drugiej części „Krainy Wolnych Ludzi”.

Autor: Mariusz Jerzy Raniszewski, Kuratorium Etnograficzne PME.


Tekst powstał na podstawie:

  1. Monografii „Nadwiślańskie Urzecze. Podwarszawski mikroregion etnograficzny”, autorstwa Łukasza Maurycego Stanaszka,
  2. Portalu historycznego https://okolicekonstancina.pl/ pod redakcją Pawła Komosy,
  3. Raportu z badania „Dwa razy do tej samej rzeki. Wisła jako przestrzeń zmiany kulturowej”, pod redakcją Wojciecha Pieniążka,
  4. Artykułu „Z dziejów żeglugi śródlądowej w Polsce” na portalu https://www.zegluga-rzeczna.pl pod redakcją ż.ś. Andrzeja Podgórskiego
  5. Portalu http://www.domwisly.pl/