pl
Godziny otwarcia:
ND:12:00 – 18:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 – 17:00
PT: 11:00 – 19:00
SOB: 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
Godziny otwarcia:
ND:12:00 – 18:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 - 17:00
PT: 11:00 – 19:00
SOB 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
pl
Godziny otwarcia:
ND: 12:00 – 18:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 – 17:00
PT: 11:00 – 19:00
SOB: 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
Godziny otwarcia:
ND: 12:00 – 18:00
PON: Zamknięte
WT: 11:00 – 19:00
ŚR: 11:00 – 19:00
CZW: 11:00 - 17:00
PT: 11:00 – 19:00
SOB 12:00 – 18:00
ND: 12:00 – 18:00
pl

Wcielenia jelenia

Przed cieszyńskim zamkiem kilkanaście lat temu zamieszkał jeleń – osobliwy, bo różowy. Miał zostać na chwilę, ale widocznie się zaaklimatyzował. Dziś, już zupełnie oswojony, jest jedną z atrakcji miasta, odwiedzający zamkowe wzgórze chętnie się z nim fotografują. Pozą nawiązuje do budzącego nabożną zgrozę stróżów gustu jelenia na rykowisku, ale przy pomocy śmiałego koloru puszcza oko do widza: nie jesteśmy tutaj zupełnie na serio, wiemy, co jest grane! Różowiasty jeleń w scenerii szacownego zabytku dobrze podsumowuje ewolucję motywu jelenia we współczesnej ikonosferze: od utrwalonego bohatera mitów, przez symbol romantyczny, emblemat mieszczańskiej nobliwości, po oznakę złego gustu, wreszcie – do przeprosin i triumfalnego powrotu w samoświadomym, przewrotnym dizajnie dzisiejszych czasów, który nic nie robi sobie z niegdysiejszych podziałów na smak „wyższy” i „niższy”.

Jeleń mityczny

„Ale jeleń”, „chyba szukał jelenia”, tak mawia się o kimś naiwnym, kogo typuje się na ofiarę oszustwa. Zdrada małżeńska to „przyprawianie rogów”. Przysłowia i powiedzenia niezbyt przyjaźnie obchodzą się, jak widać, z jeleniami; lepszy los przypada sarnom (powszechnie, lecz błędnie utożsamianym z „żoną jelenia”, którą w rzeczywistości jest łania, sarna to inny gatunek). Te kojarzą się z łagodnością i urodą, mawia się przecież z podziwem o „sarnich oczach”, choć dla przeciwwagi można byłoby przywołać stary skecz o „nóżkach jak sarenka”. A przecież jeleń jest obecny w kulturze od bardzo, bardzo dawna; to jedno ze zwierząt najbogaciej reprezentowanych w świecie mitów. Jego niejednoznaczna natura sprzyjała pracy wyobraźni dawnych ludów, które wcielały go w swoje symboliczne wszechświaty. Majestatyczna postura i imponujące poroże króla lasu czyniły z niego perfekcyjnego bohatera mitu, podobnie jak wielorakość ról, które mógł pełnić w naturze. Jednocześnie silny, szybki i potrafiący zaciekle się bronić, ale też łagodny roślinożerca atakowany przez drapieżne stworzenia, wreszcie – przez samych ludzi. Traci i odzyskuje naturalnie swoją „koronę”, sięgającą w stronę nieba jak gałęzie potężnego drzewa. Przypuszcza się, że paleolityczne malowidło znalezione w Jaskini Trzech Braci we Francji może przedstawiać ducha zwierząt lub szamana w stroju przyozdobionym porożem właśnie; same jelenie często bywały również bohaterami jaskiniowej sztuki.

Zwierzęta te, nie tylko podziwiane, lecz również spożywane i składane w ofierze, pojawiają się w wierzeniach całego świata. W wierzeniach Huiczolów z Meksyku jeleń zostaje utożsamiony z kukurydzą – rośliną-żywicielką, ale też z pejotlem, rośliną wizyjną. To strażnik, który pilnuje pożywienia ciała i ducha. W starożytnej Grecji jelenie miały ciągnąć wóz bogini łowów Artemidy – to samo zwierzę stało się jednak przekleństwem tebańskiego bohatera Akteona, zabitego przez własne psy. Gdy podejrzał Artemidę w kąpieli, ta – jak pisał Bolesław Leśmian – „Za karę go w je­le­nia prze­dzierz­gnę­ła mści­wie (…) Mu­siał być tym, czym nie był! I zgi­nął, jak je­leń!”. Na wydobytym z torfowiska w Danii Kotle z Gundestrup widnieje emblemat rogatego bóstwa, otoczonego przez leśne zwierzęta; przypuszcza się, że to celtycki bóg Cernunnos. Jego kult pozostaje zagadką; przypuszcza się, że mógł być czczony jako władca natury i płodności lub jako bóstwo chtoniczne.

Według średniowiecznego zbioru Gesta Hunnorum et Hungarorum, biały jeleń staje się przewodnikiem prowadzącym założycieli narodu węgierskiego do ich przyszłego kraju. Jeleń – w Starym Testamencie wymieniony jako zwierzę czyste – występuje licznie na kartach Biblii. „Jako jeleń krzyczy do strumieni wód, tak dusza moja woła do ciebie, Boże!, czytamy w Psalmie 42, a w Pieśni nad Pieśniami zostaje przywołany w kontekście Oblubieńca: „Podobny jest miły mój sarnie i jelonkowi”. W czasach średniowiecza biały jeleń ze znakiem krzyża w porożu symbolizował Chrystusa; epifania ta przyczyniła się do nawrócenia świętych Eustachiusza i, w innej legendzie, Huberta, który za sprawą objawienia miał porzucić myślistwo. Symbol jelenia z krzyżem pojawia się często we współczesnej ikonosferze, ale już w zupełnie świeckim kontekście: jako emblemat likieru Jagermeister. Bogate zasoby wyobraźni mitologicznej służyły za inspirację dla późniejszych legend. W Wesołych kumoszkach z Windsoru Szekspir przywołuje legendę o Hernie, rogatym myśliwym-duchu, który został raniony przez białego jelenia i uratowany przez czarownika; Hern miał straszyć ludzi i zaklinać krowy, a w jego postaci doszukiwano się ech celtyckiego Cernunnosa. Legenda ta powróciła w popkulturowej formule w niegdyś kultowym serialu Robin z Sherwood, gdzie Hern występuje jako postać liminalna, półludzka, półboska.

Gablotka Mirelli Von Chrupek w holu głównym PME w Warszawie. Praca inspirowana zbiorami muzeum, m.in. makatkami z jeleniem. Fot. Mirella von Chrupek.

Jeleń dekoracyjny

„Uśmiechając się w dalszym ciągu, powiedział nam, że przybywa do nas aż z dalekiej Warszawy w celu wyrobienia nam i w ogóle wszystkim mieszkańcom całej okolicy smaku plastycznego. Wyjaśnił przy okazji gratisowo, że ludzie nowocześni, za jakich uchodzimy, nie wieszają w swych mieszkaniach makatek z jeleniami na rykowisku ani też – w kuchni przy kuble z wodą – z napisem wyhaftowanym niebieską włóczką: „Świeża woda zdrowia ci doda”, bo to było dobre sto lat temu, ale nie teraz” – tak akwizytor w opowiadaniu Jana Himilsbacha Monidło próbuje zdobyć klienta, apelując do jego dobrego gustu. Rzecz jasna, oleodruk z jeleniem w tym standardzie się nie mieści. Opowiadanie i jego rychła ekranizacja (w reżyserii Antoniego Krauzego) przypadły na czas wojny wypowiedzianej „szmirze” przez władze PRL. Opiniotwórcza prasa czy telewizja zachęcały, by w „miejsce po jeleniu” wstawić reprodukcje szlachetniejszych obrazów (sprzedawane w księgarniach i kioskach Ruchu), albo ozdoby ludowe z Cepelii. Jeleń na rykowisku miał rodowód podwójnie zły – po pierwsze, drobnomieszczański, a po drugie – niemiecki. Czasami naiwne, czasami urokliwe ozdoby, które zazwyczaj nazywano wówczas szmira i kiczem, niekoniecznie czerpały z imaginarium leśnego, mogły przedstawiać kotki, tancerki, łabędzie, zakochane pary lub aniołki. Zwykle kopiowały jednak wzory przedwojenne, czy wręcz XIX-wieczne, z obiegu oleodrukowego, reklamowego, jarmarcznego.

Jeleń na rykowisku był niekwestionowanym królem małomiasteczkowego designu, cieszącym się popularnością na pewno jeszcze w czasach Beatlesów i Niemena. Liczne dowody można znaleźć na fotografiach z „Zapisu socjologicznego” Zofii Rydet czy w „Notatnikach fotograficznych” Hasiora, gdzie artysta utrwalił przypadki, w których bukoliczne malowidła wykraczały poza pokój gościnny i trafiały na fasady domów (jak w Hajnówce, gdzie działał słynny malarz Zenek, czy w Strzebiniu). Być może jeszcze na targu staroci możecie przy odrobinie szczęścia znaleźć taki obraz autorstwa malarza pół-profesjonalisty czy amatora, może makatę czy naścienny „dywan”: jeleń w charakterystycznej pozie godowego śpiewu, w tle majestatyczne sosny czy jezioro i zarys gór. To dziedzictwo przede wszystkim sztuki dziewiętnastowiecznej, inspirowane popularnymi pracami o tematyce przyrodniczej czy myśliwskiej, jak często reprodukowany obraz The monarch of the Glen Edwina Landseera, prace Hermanna Pannsee, Friedricha Gauermanna; reprodukowane przez artystów o warsztacie rzemieślniczym czy czasem wręcz półamatorskim, zmieniały się w popularną dekorację saloniku drobnomieszczańskiego, a potem – trafiały „pod strzechy”, demokratyzując się już całkowicie. To właśnie wtedy próbowano edukować lud i przekonywać, że ozdoby wymienione przez obrotnego akwizytora w opowiadaniu Himilsbacha nie licują z szacownym polskim domem – lud jednak dawał się przekonać tylko do pewnego stopnia i często, owszem, wieszał na ścianach reprodukcje Wyspiańskiego i  Chełmońskiego, ale … obok jeleni.

Fragment wycinanki „Las”, S. Bakuła, Kurpie, ok. 1959 r., zbiory PME w Warszawie. Fot. E. Koprowski.

Do dziedzictwa romantyzmu uosobionego przez zwierzę nawiązywał wiele lat później Gerhard Richter. „To nie wina jelenia, że został brzydko namalowany – jako Jeleń na rykowisku nad kanapą”, bronił popularnego motywu malarz. Sam nie mógł się oprzeć sile króla lasów i w 1963 sam namalował jelenia na podstawie fotografii, którą wykonał w młodości, gdy marzył o karierze leśniczego. Jako Rannego jelenia (1946) namalowała z kolei samą siebie Frida Kahlo, w autoportrecie wyrażając fizyczne i psychiczne cierpienie, które jej towarzyszyło.

Współczesne malarstwo popularne, skierowane do szerokiej publiczności, chętnie bawi się tym „potępionym” motywem, grając świadomie z kiczem. Lech Bator, malarz  reprezentatywny dla nowej sztuki zdobywającej odbiorców kanałami internetowymi, antropomorfizuje jelenie, a może raczej „jelenizuje” ludzi, wyposażając bohaterów swoich obrazów, dwunożnych, nieowłosionych, ubranych w ludzkie stroje, w jelenie głowy, i umieszczając ich w niby-filmowych sceneriach.

Rzeźba jelenia, Polska, II poł. XX wieku, zbiory PME. Fot. E. Koprowski.

Jeleń nowy, czyli kampowy

Jeszcze niedawno traktowany z rezerwą jako symbol kiczu motyw przeżył renesans w nowym milenium. Ale nie jest to już ten sam jeleń, co na makacie z jarmarku czy na statecznym mieszczańskim landszafcie: to jeleń nowej generacji, brokatowy, neonowy, kanciasty. Jakby postanowił skonfrontować się z pogardą, którą mu serwowano, i zmienić się w motyw kiczowaty świadomie, czyli już – jak określiła to Susan Sontag – kampowy. Tak żarówiasty, błyszczący, jak urwany z karuzeli i przybyły z innej planety jednocześnie, tak ostentacyjny, że nikt nie może go zawstydzić. Bardziej konserwatywne kopytne wykonane z drewna, kamienia, metalu można znaleźć w Mielnie czy Złotowie, przed restauracjami i zajazdami w stylu rustykalnym, wreszcie – w ogrodzie mojego sąsiada.

Misa ceramiczna, Huculszczyzna, przed 1945 r., zbiory PME w Warszawie. Fot. E. Koprowski.

Prawdziwą karierę zrobiły jednak jelenie fantastyczne, baśniowe. Szwajcarskie studio projektowe Big Game zaproponowało „trofea” ze sklejki, a amerykańska firma Near and Deer nawiązuje do makabrycznej z dzisiejszego punktu widzenia mody na zdobienie mieszkań preparowanymi zwłokami dzikich zwierząt. Zamiast tego proponuje ich odpowiedniki wykonane z błyszczących, barwnych żywic. Jelenie „kubistyczne”, o fakturze kryształu, jelenie w stylu origami, brokatowe, neonowe – kampowa estetyka przygarnęła odrzuconego bohatera z czułością. Prawdziwy renesans motywów niegdyś należących do myśliwsko-mieszczańskiego sztafażu nadszedł wraz z epoką hipsterów (w czasach, gdy słowo to oznaczało to wciąż dość konkretny styl i upodobania), w pierwszej dekadzie nowego milenium. Zwierzęce postacie pasowały do wizerunku „miejskiego drwala”, do fascynacji Skandynawią, do ciepłych swetrów, czapek i koszul w kratę, wreszcie do charakterystycznej postawy łączącej ironię i samoświadomy, wyrobiony gust. Stąd popularność jelenich bohaterów na pocztówkach, plakatach czy koszulkach, a nawet na profilu… Hipster Barbie na Instagramie.

Liczne zespoły nurtu indie wykorzystywały okołojelenią symbolikę (jak wokalistka Bat For Lashes pozująca z porożem) czy nawiązywały do niej w swoich nazwach (Crystal Antlers, Deerhoof). Wydawałoby się, że zamiłowanie do tego motywu można zrzucić na karb ironii, przeprosin z kiczem, estetycznej gry, tęsknoty miasta za naturą, a może nieprzepracowanej traumy po seansie filmu „Bambi”. Niektóre ze współczesnych jelenich wizerunków, które zaludniają Instagram czy Pinterest, wydają się sięgać w poważniejsze rejony: kosmiczna symbolika czy niby-szamańskie dekoracje, które pojawiają się tam czasem, rezonują odlegle z całym symbolicznym bagażem, jaki to stworzenie ze sobą niesie. Bagażem o bardzo długiej tradycji.

Autorka artykułu: Olga Drenda.

 

Projekt „Rzeczy kultowe” dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Edukacja kulturalna” na lata 2018-20 oraz współfinansowano przez Samorząd Województwa Mazowieckiego.