Kontekst
Czerwienne, to podhalańska wieś w gminie Czarny Dunajec. W Czerwiennem pracował do końca lat 80. XX w. Jan Stopka, pseudonim „Król”, który był uważany za najlepszego na Podhalu wytwórcę dzwonków oraz sprzączek do pasków. Dzwonki wykonywał tradycyjnie klepiąc blachę na pniu, a mosiężne sprzączki odlewał w swoim warsztacie. (Został uwieczniony na filmie z roku 1985 „Dzwonki pasterskie na Podhalu”, real. K. Chojnacki, P. Szacki, PME). Do dzisiaj istnieje w tym samym miejscu jego warsztat wraz z całym wyposażeniem, w którym przez część roku pracuje syn Pana Stopki i nadal tak jak ojciec klepie dzwonki, które cieszą się dużym powodzeniem wśród baców (nie wykonuje dzwonków pamiątkarskich). Wyrób dzwonków z blachy to jedna z tradycyjnych dziedzin rzemiosła charakterystycznego dla Podhala, którą w tej chwili zajmuje się już niewielu rzemieślników. Warsztat w Czerwiennem jest spadkobiercą rodzinnej tradycji rodu „Królów”.
Spotkanie, historia
Jan Stopka Król tak jak ojciec Władysław Stopka Król i dziadek Józef Stopka Król z wsi Czerwienne, znany jest na całym Podhalu, podobnie klepie dzwonki dla owiec i krów, wszyscy w tym samym miejscu, tymi samymi narzędziami, w tej samej kuźni, według tej samej technologii. Taka jest tradycja Królów. Jan Król z żoną Anną mają 7 córek, więc liczy, że może któryś wnuk przejmie po nim ten fach. Przychodzą do niego i podpatrują, tak jak on kiedyś dziadka, z którym mieszkali razem w tym samym miejscu, w tym samym domu.
,,Miałem takie zamiłowanie do tej roboty, widziałem że dziadek pracuje, no to przyszedłem ze szkoły poszedłem do niego patrzę, a on później mówi jak chcesz no to sobie rób, no i chwyciłem się i robiłem.” Wcześnie wciągnął się w to klepanie, zaczął jak pamięta, w 6 klasie szkoły podstawowej. „Podpatrzyłem, widziałem jak on robi i mnie już później też wychodziło. Z początku to tak dwie trzy godziny jeden dzwonek robiłem, a później już szło dużo szybciej. I co moje dzwonki dziadek sprzedał, to dawał mi pieniądze. Jak zrobiłem 20 to za 20 dzwonków mi zapłacił. Wtedy pamiętam, że za jeden dzwonek płacili 10zł. Mój brat nie był za bardzo zainteresowany, to dziadek i tata mówili że ja to przejmę, bo później ja coraz więcej klepałem i cieszyło mnie to.”
I dodaje „Dziadek był dobrym kowalem, ojciec też, ale ja jestem najlepszy. Im się udało na dziesięć dzwonków zrobić jeden albo dwa dobre a mnie, jaki wymyślę taki mi wyjdzie. Udaje się 10 na 10 dzwonków. Ojciec to był jak to się kiedyś mówiło ‘mańkutem’, lewą ręką klepał. Te dzwonki co były dobre to szły dla owiec, no a resztę to do Cepelii, bo do Cepelii nie musiały dobrze dzwonić, a moje wszystkie dobrze dzwonią, lepiej niż dziadka i ojca, głośniej. Każdy dzwonek trzeba sprawdzić, czy ma dobry dźwięk, jeśli nie to można go jeszcze poprawić, tylko znowu trzeba klepać na kowadle. Ja poznam wszystkie moje dzwonki po głosie, nawet na halach.”
Władysław Stopka Król wystąpił w muzealnym filmie PME: „Dzwonki pasterskie na Podhalu” zrealizowanym przez Krzysztofa Chojnackiego
i Piotra Szackiego w roku 1985 – i rzeczywiście widać na filmie, że klepie lewą ręką, ale można na ten fakt nie zwrócić uwagi.
Jan Stopka Król ma w swoim repertuarze 11 dzwonków owczych od najmniejszego dla jagniątka do największego dla przywódcy stada i jeden dla krów tzw. krówski.
W kolejności od najmniejszego są to: jagnięcy, półsiekacz, siekacz, klepar, trzeciok i są 4 gatunki tego trzecioka, bo potem jak mówi to – już nie ma różnicy – każdy jest nieco większy od poprzedniego. Pan Jan nie potrafi policzyć ile dzwonków zrobił w życiu. Kiedyś, jeszcze jak żył ojciec mieli takie zamówienie do Cepelii, że musieli wyklepać po 900 dzwonków przez 3 miesiące, czyli 300 miesięcznie. Tak normalnie pracuje około 10 godzin, ale zależy jakie ma zamówienia – czasami 12 albo 14 godzin. I przez 14 godzin jest w stanie wyklepać 10 ‘gołych’ dzwonków takich bez rzemieni i sprzączek dla owcy, bo krówskie to 2. I później, jak mówi Jan Stopka „boli ręka od tego klepania”.
Po dziadku i tacie zostały mu kowadła, młotki, palenisko, formy do odrysowywania dzwonków i od takiego odrysowania zaczyna się robić dzwonek (dorobił sobie sam tylko tą jedną formę na dzwonek krówski). Dziadek Józef wycinał blachę ręcznie (po góralsku mówiło się „strzygł”). Jan Stopka ma po ojcu elektryczną wyrzynarkę i elektryczną szlifierkę do czyszczenia dzwonków. Zostały także metalowe walcowate formy do sprzączek, ale to po tacie, bo dziadek nie robił jeszcze sprzączek.
Po wycięciu płaszcz dzwonka trzeba wyklepać i zwinąć, zalutować ucho i przepalić dzwonek, żeby się zlutował, sypiąc mosiądz i boraks, bo bez boraksu mosiądz by się roztopił. Później trzeba założyć serce, które odlewa się z mosiądzu. Na koniec trzeba dzwonek wypolerować. Dopełnieniem jest założenie skórzanego rzemienia ze sprzączką
Skórę na rzemienie Jan Stopka kupuje w Nowym Targu, a rzemienie przyszywa żona Hanka, ale robi to w pokoju, a nie w brudnej kuźni,
w której też czasami sprząta, chociaż to „daremna robota” jak mówi, ponieważ i tak jest ciągle brudno, bo to taka brudna robota z ogniem, dymem, pyłem. W kuźni Jan Stopka jest zawsze ubrudzony, okopcony, ale szczęśliwy. Czekając jak się rozpali palenisko, pali papierosa, gwiżdże, śpiewa piosenki.
Sprzączki do pasków odlewa się w formach wypełnionych masą formierską, którą Jan Stopka kupuje teraz przez Internet, a kiedyś przywozili znad potoku drobny piasek i muł i mieszali, żeby potem modelować w tej mieszance sprzączki, które robi w dwóch rodzajach. Jan Stopka klepie jeszcze podkowy końskie i odlewa małe podkówki do kierpców. Dawniej robił podkowy dla koni z połowy wsi. Teraz tylu koni nie ma, ale jak trzeba to zrobi. Klienci sami przyjeżdżają do niego do domu i biorą zamówione dzwonki, ale dzwonki Jana Stopki są znane nie tylko na Podhalu, wysyła je także do Ameryki, także dla owiec. W Ameryce mieszkają jego 2 córki, a on sam jeździł tam również do pracy.
Dopóki będą owce to będzie zapotrzebowanie na dzwonki, bo to i tradycja i konieczność – stado musi być słyszalne. Niektórzy wieszają także dzwonki na żerdce dla ozdoby, ale oni ciągle nie mają swojej żerdki z 11-oma dzwonkami, czyli wszystkimi które Pan Jan klepie, bo co wyklepie to wszystko sprzedaje.Żeby robić dobre dzwonki trzeba mieć dobry słuch, bo ci, którzy je kupują bardzo dobrze sprawdzają ich dźwięk. Pan Jan gra na skrzypcach, na basach, na akordeonie od 4 klasy podstawówki gra na akordeonie jako samouk, nikt go nie uczył, więc słuch ma. W soboty chodzi z kolegami do Zakopanego do karczmy i tam grają, teraz najczęściej na basach. Pani Anna Stopka bardzo chwali męża, że oprócz tego iż klepie dzwonki, zajmuje się ,,muzykanctwem”, a poza tym potrafi jeszcze zrobić wiele rzeczy, takich jak naprawienie w domu cokolwiek by się zepsuło. Zajmuje się też wykończaniem wnętrz.
Dźwięk klepania dzwonków jest z rodziną Stopków od kilkudziesięciu lat. Słychać go w domu, słychać w obejściu. Zrósł się z nimi, jest nieodłączną częścią tego miejsca, ale nikt z sąsiadów się nie skarży. Pani Anna wspomina że jak były małe dzieci, to na dole nie dało się ich uśpić, tylko na górze, ale jak zaczął klepać, to i tak się budziły, ale z czasem przyzwyczajały się i tak przy tej kuźni wychowało się 7 córek. Teraz wstają z mężem razem, ale córki wspominają, że zdarzało się jeszcze jak robił dziadek czy tata, że budził je dźwięk klepania blachy o kowadło, ale z tym dźwiękiem są dobre wspomnienia, bo ten dźwięk to życie Stopków – Króli, a Jan Stopka mówi, że jak nie będą ręce boleć to będzie do końca życia dzwonki klepać. Pani Anna dodaje „Ja uznaję że ta forma dzwonka męża jest naprawdę taka, jak powinien być dzwonek, a nie takie płaskie tam od góry. No bardzo jestem dumna z takiego męża artysty, bo to mało kto ma tyle fachów w ręku co on.”
Tekst na podstawie wywiadu z Janem i Anną Stopką.
Rozmawiali: Małgorzata Jaszczołt i Grzegorz Szczepaniak.
Autorka tekstu i koordynatorka projektu „7 spotkań, 7 historii”: Małgorzata Jaszczołt.
Projekt ,,7 spotkań, 7 historii”
Dofinansowano ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach programu „Patriotyzm Jutra” oraz środków Samorządu Województwa Mazowieckiego.
Więcej o projekcie tutaj.